Nie-do-końca-etyczne protipy na walkę z samochodozą - proszę o porady

Na osiedlu na którym mieszkam jest niesamowity problem z samochodami. Wzdłuż osiedla jest wąska dwukierunkowa droga z podwójną ciągłą. Niestety mieszkańcy parkują auta wszędzie w taki sposób, że ulica jest jednokierunkowa (nie da się przejechać w jedną stronę bez jazdy pod prąd, co wymaga przejazdu przez podwójną i powoduje permanentny korek, bo ludzie muszą się przepuszczać wahadłowo), chodniki nie są dostępne dla ruchu pieszego, po trawnikach i krzakach róż zostało błoto i okopy, a kostka brukowa jest masakrowana dzień po wymianie na nową.

Próby rozmawiania z poszczególnymi kierowcami "jak z człowiekiem" są nieskuteczne - oczywiście pojawiają się te same argumenty co zawsze (ale przecież tak wszyscy robią, ale gdzie ja mam zaparkować jak nie tu, ale przecież tu i tak już dawno trawy nie ma więc nie niszczę trawnika) i jesteś czubkiem który się pruje o niewiadomoco. Prośby na grupie osiedlowej także nie pomagają. Straż miejska ochoczo przyjmuje zgłoszenia i nigdy nie przyjeżdża.

Macie jakieś nie-do-końca-etyczne sposoby na walkę z czymś takim, które nie narażą mnie na pozwy sądowe, grzywny lub areszt?

Jak to jest z karnymi kutasami? A jakbym kawałek gówna wrzucił za wycieraczkę? Błagam, poradźcie.